Właśnie z tego powodu chyba nigdy go nie zapomnę, a żeby wszyscy wiedzieli jak on brzmi, pod koniec tego roku Chopinowskiego, chciałabym się z nim podzielić drogą internetową:
"Preludium deszczowe"
Najpierw były plakaty na mieście,
sto pięćdziesiąt, a może i dwieście.
Na plakatach litery metrowe:
"Wielki koncert - Preludium Deszczowe"
Ludzie stali, plakaty czytali,
nie pytali, gdzie będzie ten koncert,
tylko biegli pod pomnik Chopina,
do Łazienek, gdzie wierzby płaczące.
Pół Warszawy pobiegło do parku,
więc ja także ruszyłam tą trasą,
a że każdy parasol miał w ręku,
więc ja także przyniosłam parasol.
Tak się właśnie to wszystko zaczęło-
był pan Chopin na swoim cokole,
a dokoła tłum ludzi ogromny
i wetknięte w ten tłum parasole
Fortepianu właściwie nie było.
Jeden pan nawet o to się czepiał,
ale dziecko, bo z dzieckiem przyszedł,
powiedziało, że widzi fortepian.
-Widzisz?
-Widzę, klawisze grają.
-Słyszysz?
-Słyszę, deszcz w liściach dzwoni
Pod wierzbami w Łazienkach Chopin
krople deszczu kołysze w dłoni.
Parasole zakryły niebo,
rozkwitają w jesiennym zmierzchu.
-Słyszysz?
-Słyszę Preludium Deszczowe.
-Widzisz?
-Widzę początek deszczu...
- Wanda Chotomska
No comments:
Post a Comment